środa, 20 lutego 2013

Rozdział 3

** świat Michelle **
Obudziłam się z rana jakoś dziwnie szczęśliwa. To pewnie przez ten koncert, powiedzmy, że czuję się jeszcze bardzo podekscytowana. Możliwe, że nawet się nigdy nie spotkamy, ale cóż..
Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki w celu umycia włosów. Zarzuciłam je jeszcze mokre do tyłu, wycierając twarz. Wysuszyłam moje pukle i znów pomaszerowałam do pokoju. Ubrałam się w czyste ubrania i zeszłam po schodach na dół. Rozejrzałam się po domu. W salonie zauważyłam Evelyn, zaszłam ją od tyłu. Gwałtownie się odwróciła w moją stronę.
- Weź mnie nie strasz. - Powiedziała, patrząc na mnie swoimi brązowymi tęczówkami.
- No przepraszam. - Zaśmiałam się, siadając obok dziewczyny.
Przez chwilę milczałyśmy, ale szybko rozwinął się jakiś temat między nami.
- Jak Ci się podobało na koncercie? - Zapytała mnie.
- Jeszcze pytasz, było zajebiście. - Powiedziałam z iskrami w oczach. - A Tobie?
- Też.. Harry mnie pocałował. - Szepnęła.
- Szczęściara. - Szturchnęłam ją.
- Może i tak, ale dostał za to po łbie. Jedyne co później zobaczyłam, to jak odchodzi wydając jęki. - Powiedziała, patrząc na mnie.
- Już wolę z Tobą nie zadzierać. - Pokazałam jej język.
- A tak poza tym.. To chyba właśnie spóźniamy się do pracy.. - Rzuciła, szybko wstając.
Spojrzałam na zegar. Dziś mamy na 8.. A jest.. 7.47?!
- Zakładaj buty i idziemy! - Powiedziałam, sama to robiąc. Po minucie wyszłyśmy z domu idąc do naszego miejsca pracy. Wkroczyłyśmy cicho do budynku, mając nadzieję, że nie zauważy nas nasz szef. Już miałyśmy wejść do kuchni, gdy usłyszałyśmy za nami męski głos. No proszę tylko nie to..
- Spóźnienie? - Zapytał, a my się nagle odwróciłyśmy.
- My nie, my byłyśmy.. - Ev się rozejrzała po pomieszczeniu jakby szukała wymówki.
- Na zakupach! - Powiedziałam. - W parku! - Powiedziała Evelyn.
- Na zakupach w parku. - Popatrzyłam pytającym wzrokiem na szefa.
- Od kiedy w parku jest sklep? I czemu nie macie siatek? - Zapytał.
- Bo my, ten.. Otworzyli nowy sklep, który jutro kasują.. - Złapałam się za głowę.
- A chciałyśmy coś kupić dla restauracji.. Ale.. Tam.. Nic nie było? - Dodała szybko dziewczyna.
- Dobrze, daruję wam, a teraz do pracy! - Krzyknął, a my jak na rozkaz poszłyśmy do kuchni, tyle że już nie tak niepostrzeżenie.

** świat Evelyn **

Przebrałyśmy się w służbowe ubrania, czyli czarne sukienki do pół uda i białe fartuszki. Wkroczyłyśmy na salę do 'swoich' stolików. Ja mam za zadanie obsłużyć starsze małżeństwo. Z tego, co się dowiedziałam są tutaj stałymi gośćmi. Z uprzejmym uśmiechem zbieram zamówienia i podaję je do kuchni. Akurat nie ma wielu klientów, więc przysiadam na krzesełku przy drzwiach. Wpada Michelle i ciągnie mnie na salę. Mówi, że ma do obsłużenia 10 osób i nie wyrabia z ich zamówieniami. Jestem trochę zdziwiona, bo nie ma tak dużo zajętych stolików. Trafiam na drugi koniec sali i widzę samych osobników płci męskiej. Po przyjrzeniu się im ze zdziwieniem dochodzę do wniosku, że to.. niee, to nie możliwe! The Wanted i One Direction! Aby ukryć zdziwienie posyłam wszystkim promienny uśmiech.
- Co podać? - pytam.
- Oh, już jesteście! Ja chcę spaghetti! A nie! Może jednak nie.. Nie! Spaghetti!
Drą się, krzyczą, nie dziwię się, że Mich sama nie dała rady. Spoglądam na nią z bezradnością w oczach. Normalnie bym się na nich nadarła, ale oni są klientami, więc nie wypada..
- Chłopaki uspokójcie się! Panie po kolei zbiorą zamówienia i szybciej dostaniemy jedzenie. Thomas zaczynaj. - zaczął zarządzać Liam.
Patrzę na niego z podziękowaniem w oczach, a on tylko się uśmiecha. Po chwili czuję na sobie świdrujące spojrzenie Nathana.
- My chyba znamy te panie, prawda? Wczoraj, z koncertu. - mówi i wygina wargi w nieziemskim uśmiechu. Uginają się pode mną nogi, ale nie daję po sobie tego poznać.
- Tak, znamy się - odpowiada Michelle i spisuje od nich zamówienia. Ja zajęłam się notowaniem od drugiej strony, czyli od.. Harrego. Czuję jak jego zielone tęczówki spoglądają na mnie z wyrzutem. Robi mi się przykro, ale z drugiej strony, przecież ja się tylko broniłam! Po ogarnięciu wszystkich zachcianek panów idziemy do kuchni złożyć zamówienia, a ja zanoszę jedzenie staruszkom.

** świat Michelle **
No dobra, z tej strony to ich jeszcze nie znałam. Jeśli chodzi o jedzenie to są potwory. Masakra. Gdy Ev zanosiła jedzenie małżeństwu, ja po kolei zanosiłam je do stolika chłopców.
- Jak masz na imię? - Zapytał mnie.. Harry. Patrząc na mnie tym swoim "pociągającym'' wzrokiem
- Michelle.. Jedna Cię olała, bierzesz się za drugą? - Uniosłam brew.
- To Cię zjechała! - Krzyknął Niall z Nathan'em, zaczynając się śmiać. Lokers popatrzył na mnie, ukazując rumieńce.
- No co?! Obie są ładne. - Pokazał innym język, a oni zaczęli bardziej się brechtać. Pięknie, poznałam dziesięciu wariatów. Może to i dobrze, wniosą więcej kolorów do naszego życia.
- Smacznego. - Powiedziałam i miałam odejść.
- Zostań. - Usłyszałam za plecami głos, już sama nie poznaję kogo. Odwróciłam się i zauważyłam na sobie wzroki chłopaków. ,No weź, że Ev przyjdź tu' pomyślałam.
- Ja tu pracuję, nie mogę urządzać se pogawędek z klientami. - Powiedziałam.
- Ale nikogo nie ma tu, oprócz nas. Jesteśmy jedyni. - Odparł, będąc przy swoim Harry. Zaczął mnie nawet irytować ten jego ,,Najbardziej pożądany uśmiech w UK''. Na szczęście pojawiła się moja przyjaciółka. - No jestem. - Powiedziała.
- My chyba będziemy musiały się zbierać.. To znaczy jak pójdziecie. - Rzuciłam.
- Właśnie jak pójdziemy, znaczy, że nam nie uciekniecie. - Usłyszałam tego.. Nathan'a, który patrzył się ciągle na Evelyn. Wzruszyłam ramionami i usiadłam na jednym z krzeseł. Chłopcy zaczęli rozmawiać z nami i między sobą, gdy poczułam dotyk na.. Trochę powyżej kolana. Zielonooki, się uśmiechnął ukazując dołeczki, on nigdy nie odpuszcza? Wbiłam paznokcie w jego dłoń. Ten tylko powiedział ,Au!' i teraz wzrok był skierowany na niego. Spojrzałam na niego z wyrzutem. Jak tylko wyjdziemy z restauracji, z tej jego ślicznej twarzy, przyrzekam nic nie zostanie.

** świat Evelyn **
Kiedy chłopaki wszystko zjedli zaniosłyśmy talerze do kuchni i przebrałyśmy się w 'normalne' ubrania. Teraz idziemy do domu. Chłopcy chcą nas odprowadzić, ale po chwili widzimy, jak z jakiegoś zaułka wybiega rzesza fanek. Biegniemy ile sił w nogach, ale jako że niestety nie umiem szybko biegać zostaję w tyle. Nie mogę się przeciążać, bo w dzieciństwie miałam operację serca. Kiedy Tom mnie zauważa, zwalnia i bierze mnie na barana. Głupio się czuję, ale chociaż nadążam za resztą.
- Tom, jestem za ciężka! Zostaw mnie, później was dogonię! - mówię z wyrzutem w głosie.
- Nie przesadzaj. Ty akurat jesteś lekka. Pomyśl, jak ciężko mi było niosąc Jay'a.
Zaczynam się śmiać, ale po chwili poważnieję. Widzę, jak Harry znów zaczepia Michelle. Jejku, ten chłopak chyba nigdy nie daje za wygraną - myślę i widzę chytry uśmiech Mich. Już coś kombinowała. I chyba nawet wiedziałam co...

2 komentarze:

  1. Łohoho ! Jestem ciekawa co wykombinowała :D
    Fajny rozdział. Harry mnie irytuje tylko :D hehehe:D
    Zapraszam do mnie na V rozdział :D
    http://canyouhearme-thewanted.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Nawet mnie Hazz zaczął irytować ;D
    Musicie robić z niego takiego chama?
    Ja was błagam, miejcie litość ;)
    Rozdział boski *.* Akcja zaczyna się rozkręcać.

    OdpowiedzUsuń